American Civil War – backstage
Słońce tego popołudnia świeciło mocno, jakby chciało ogrzać tych wojaków, którzy przyszli do Taylora utrwalić swoje podobizny. Gdy fotograf zaprosił ich do atelier, nie pytał o powód. Wszyscy robili sobie zdjęcia i Martin Tylor był jednym z niewielu, którzy mieli szansę wzbogacić się na tej wojnie. Ich podobizny na szkle, buńczucznych i przekonanych o własnej odwadze, wędrowały do salonów, a odbitki dla rodziny, do Biblii i na etażerki. Czasem pisali z tyłu „dla mojej drogiej Amy, słońca moich dni”, jak ten chłopak od Needhamów, za młody, by iść na wojnę. „Za młody na śmierć” myślał Taylor sadzając Matthew do kolejnego zdjęcia, na którym młodziak prężył się prezentując bagnet lśniący w wiosennym słońcu. „Oby wrócił” westchnął sadzając na fotelu Thomasa, którego znał od dziecka. „Po co on się zaciągnął” – zastanawiał się patrząc, jak stary Stanhope dumnie pręży pierś, na której Tylor widział już odznaczenia i ordery…

Taylor był w jego wieku, a na dodatek kulał, co go broniło i przed pokusą zaciągu na ochotnika, i przed poborem. Żył z robienia zdjęć, spokojnym życiem człowieka, który wiele już widział i który niczemu się nie dziwi. Widział pary młodożeńców, którzy umierali rok po roku na suchoty, dzieci którym nigdy nie zrobił zdjęć jako dorosłym i starców, którzy utrwalali na jednym jedynym zdjęciu wszystkie zmarszczki i doświadczenia minionego życia. Lubił fotografować damy lekkich obyczajów, przekonane o swojej elegancji tandetne ślicznotki, których urok przemijał wraz z młodością, a który on zatrzymywał na odbitkach sprzedawanych potem za trzydzieści centów za sztukę tym wszystkim opasłobrzuchym bogobojnym baptystom osiadłym w dolinie Shenandoah. Teraz jego ulubionym zajęciem stało się fotografowanie żołnierzy idących na tę bezsensowną wojnę, która nic go nie obchodziła i której skutki potrafił ze spokojną pewnością przewidzieć, nim się na dobre zaczęła.
Nabrał brzydkiego zwyczaju zachowywania po jednej odbitce dla siebie, trzymał je rozwieszone w studio za kotarą, gdzie przygotowywał odczynniki i zaklejał kirem kolejne sylwetki, gdy dowiadywał się o ich śmierci, próbując ująć w system prawidłowości te przekonania, jasne i nagłe jak błysk, które miewał gdy patrzył na modela przez szkło obiektywu: że ten umrze, a tamten żyć będzie.

Zdjęcia pochodzą z sesji fotograficznej „American Civil War”, która odbyła się 25 września 2016 r. w studio fotograficznym Retro Atelier Marcin Szwaczko z udziałem członków Lafayette Rifle Cadets, kompania K14th Louisiana Infantry Regiment.
[msz],[ah]




więcej zdjęć wraz z historiami żołnierzy Konfederacji znajdziecie na stronie Retro Atelier
<<——->>
zdjęcia: Retro Atelier – Marcin Szwaczko,
zdjęcia z backstage: Anna Haładyj, Sebastian Grey.
Teksty: Anna Haładyj.
Za pomoc w dotarciu do źródeł historycznych i konsultacje merytoryczne autorka tekstów dziękuje Sebastianowi Grey.